Mija sobie ten październik, a ja nadal to samo ci lekarze, szpitale i ten głupi laptop czy konsola. Mam dosyć! Ale od początku...
Byłam w poniedziałek znów w szpitalu tylko na kontrole zdjęcie szwów itd. Byłam o 9:00 wyszłam o 14... Poszliśmy z chłopem szukaliśmy tej poradni, nawet nie wiecie jak się męczyłam! Ciągle tylko sapałam, a noga była cała opuchnięta i czułam cholerny uścisk! Ale jakoś odnaleźliśmy, ludzi jak lodu, a kolejność typu "kto pierwszy ten lepszy", a do tego zero zasięgu! Jedyne ciekawe zajęcie to była rozmowa i integracja z towarzystwem czekającym na to samo - wiecie każdy miał coś połamanego/skręconego nóżkę, rączkę, a przedział wiekowy oscylował od nastolatków po seniorów! Siedziałam tylko i rozmawiałam o urazach, lekarzach i o tym ,że cała kolejka ma już serdecznie tego dość! Po trzeciej godzinie już miałam tego po dziurki w nosie, cała noga spuchła, ucisk, a do tego było bardzo duszno. Stwierdziłam ,że zrobię sobie tour po szpitalu, a dokładnie to wycieczkę na palarnie... Ledwo chodziłam, sapałam jak pies, a wokół pełno studentów (bo to szpital uniwersytecki) albo jakiś ludzi po operacjach, obłęd! Doczołgałam się jakoś na palarnie chyba zrobiłam w trakcie ze trzy przerwy, a i drzwi od szpitala nie są automatyczne, tylko są to ciężkie wielgachne toporne drzwi których nie ma szans ,że otworze sama, także czekałam tylko na pomoc, stojąc pod drzwiami. Jak ktoś tylko przychodził i trzymał mi drzwi czułam się jakby przyszło upragnione zbawienie... ale to jeszcze nie koniec zbawienia. Wyszłam na podwórko, oparłam się o szpitalne okno i zapaliłam - ULGA! Nie pale teraz dużo bo zależy mi na zroście, ale nie kłamiąc, zdarza mi się zapalić w chwilach słabości. Dawno nie czułam takiej ulgi jak po zapaleniu po tygodniu abstynencji od wszelakich używek. Po tych jakże pięknych pięciu minutach zawróciłam się znów do poradni. Było mi przykro, bo wolałabym by ta chwila trwała wiecznie, no ale trudno. Bardzo powoli, ale jakoś poszło... Usiadłam z chłopakiem w innym miejscu bo było tam nieco chłodniej i dalej - CZEKAMY! Nagle tylko widzę, wychodzi kobieta po której byłam, prawie ze szczęścia zaczęłam biec (a biegać teraz nie umiem ni chuja) i wchodzę do gabinetu. Całość trwała chyba dwie minuty, facet dał mi wypis na RTG. Tak... czekałam trzy godziny na wypis na RTG, ale trudno. Mój chłopak poleciał w świat i zostałam sama, myślę sobie - gorzej być nie mogło, ale na szczęście potem poszło wszystko z górki, znaczy prawie bo chodzenie = ból. Z RTG znów do lekarza z lekarza do gipsowni. Facet w gipsowni był cholernie niemrawy i jakby smutny? Nie wiem, może miał zły dzień, choć czasem odnoszę wrażenie ,że połowa tego szpitala ma cały czas zły dzień... Przyszła potem przemiła pielęgniarka i zdjęła te głupie szwy. W końcu jak się kładę na boku nie czuje wżynających się w skórę drucików - Huraa!!! Po całej akcji, znów - lekarz, wypisał mi znów pierdyliard zastrzyków i mówi zaprasza za tydzień ale do innego ziutka, potem się dowiaduje ,że owego ziutka nie ma i idę do jeszcze innego lekarza - już trzeciego :).
Dostałam gips, doczołgałam się do wyjścia i zamówiłam bolta, akurat bolciarz to mi dzień zrobił. Ziomek na oko dwadzieścia parę lat miał, gadaliśmy o autach, prawie jazdy i o tym ,że wcale nie mam tak przejebane! Poprawił mi humor totalnie! Także i z tego dziwnego zakamarku w Internecie pozdrawiam bolciarza!
Po tej całej akcji myślę nad tym by zapisać się prywatnie do jakiegoś ortopedy, ten z którym gadałam w poniedziałek najbliższe terminy ma na za miesiąc :) A wtedy to mi się już dawno kość powinna zrosnąć... Jeszcze nad tym pomyślę, bardziej zastanawia mnie kwestia szkoły i powrotu do tego strasznego miejsca. Myślę raczej ,że wrócę dopiero jak dostanę ortezę, z gipsem nie ma chuja ,że pójdę do szkoły - za szybko się męczę, a do tego cała noga mi puchnie jak pojebana i wygląda to co najmniej niesmacznie...
Pozdrawiam czytelników oraz życzę miłego dnia, naprawdę nie połamcie się tak jak ja!
Zdrowiej tam... Powodzenia z walką z polską służbą zdrowia xD
OdpowiedzUsuńA co do mojej walki z powiadomieniami- przegrywam xD
Próbowałem wszystkich chyba sposobów... No nic pozostaje mi tu co pewien czas wpadać i czytać z kilku dniowym opóźnieniem🙂
Dziękuje haha, sama nie wiem jak to działa ;/ na innych blogach które obserwuje jest dosc podobnie
Usuń