Hej, nie będę nikogo okłamywać jest CHUJOWO. Wyszłam wczoraj z szpitala - złamana kostka w 2 miejscach, gips na 2 tygodnie a potem albo znów gips albo orteza na półtorej miesiąca i rehabilitacja. W szpitalu było całkiem... powiedzmy ok, może potem napisze w szczegółach dla potomnych jak wyglądał mój pobyt w szpitalu. Teraz, nie chce do tego wracać, większość osób była dla mnie bardzo miła, ale ci starsi byli straszni. Mam chyba jakąś swego rodzaju traumę, krzyczeli by nie płakać, podali leki uspakajające, mówili o złym stanie psychicznym. Codziennie płaczę, zamknięta w czterech ścianach rozmyślam jak dalej potoczy się moje życie. Ja wiem, to nie koniec świata, ale nigdy nie przypuszczałam ,że spotka to mnie, to było takie szybkie. Jednego dnia źle stanęłam i bolała mnie cholernie kostka, a drugiego leżałam na stole operacyjnym. Przeżywam to wszystko jeszcze, płaczę, dużo płaczę. Od czasu kiedy źle stanęłam nie było dnia bez łez. Wiem, dam rade ale czuje się jak pierdolony trup, jakbym gniła z dnia na dzień.
Przecież szpital nie był taki zły. Nie był, ale ta niepewność była straszna. Co dalej ze mną będzie? Co mi zrobią? Czy będzie boleć? Nie wiem, jestem zbyt nadaktywna emocjonalnie i w sumie to na wszystko reaguje płaczem, nie panuje nad tym! Nie umiem inaczej. Sam szpital mi się chujowo kojarzy, eh ale to inna historia.Błagam niech ten koszmar się już skończy! Oby szybko to minęło. Pozdrawiam czytelników i uważajcie na siebie!
To już mam odpowiedź czemu cię tak długo nie było... Trzymaj się tam!
OdpowiedzUsuńJuż lecę czytać dalsze posty🤪
aaaah dużo się działo po prostu! Nie miałam czasu/siły pisać i jakoś tak wyszło, a że teraz siedze w domu tylko to coś nad postami myślę ;D
Usuń